Każdy wstał o innej porze – jedni z samiuśkiego ranka ciekawi co przyniesie nowy dzień, a inni odsypiali podróż i wstali z łóżek dość późno. Na dole od rana było gwarno. Mamy robiły dzieciom śniadanie, przez tą ilość wstających o różnych porach dzieci nie dało się zjeść go razem więc jadło się w podgrupach. Produktów było bardzo dużo, ale jako że zostało dużo jedzenia z Wigilii to staraliśmy się jeść tylko te psujące się rzeczy, aby te trwalsze mamy zabrały do Warszawy. Nie zawsze się dało, bo nie wszystkie nowe smaki podeszły dzieciom i niektóre koniecznie chciały płatki z mlekiem albo jajka. Ale i tak dużo wigilijnego jedzenia zjedliśmy w pierwszy dzień Świąt. Ja odgrzewałam co zostało i stawiałam na stół, a Marina chodziła między stołami i pytała się kto co chce aby wszystkiego nie nosić. Jarek palił w piecu na ciepłą wodę, bo ciepło w domu było już od samej ilości osób, ale ciepła woda była potrzebna cały czas
Zdjęcie powyżej i poniżej – mamy z pomocą Mariny przeglądają rzeczy od Was – ubrania i drobne rzeczy użytkowe do domu -bez najmniejszego konfliktu dzielą się rzeczami co będzie dla którego dziecka. Jest ciasno, bo do dyspozycji jest tylko mała przestrzeń pod schodami, ale mamy dały radę
Śniadanie
Idziemy na spacer W domku zostaje jedna mama w ciąży. Myśleliśmy, że chce odpocząć, a tymczasem kiedy wróciliśmy to cały dom był wysprzątany, a podłogi zamiecione i wymyte na mokro.
Idziemy na spacer doliną. W końcu na końcu doliny pojawia się śnieg. Dzieci z utęsknieniem szukają miejsca do zjazdu na jabłuszkach zjazdowych. I udało się Jest takie miejsce. Śnieg odrobinę błotnisty, ale da się jeździć
Jest radość <3
Rozdzielamy się – większość przemoczonych dzieci z mamami i Jarkiem wracają do domku najkrótszą drogą doliną. A ja zabieram kilkoro nastolatków i idziemy wyżej w góry podziwiać panoramę Tatr
Po powrocie zaczynamy malowanie Dzieci chcą narysować rysunki dla wszystkich którzy pomogli przy świętach. Rysunków było prawie 200. Myślałam że wymiękną przy tej ilości 😀 Ale rysowali długo, do końca i z radochą
Wieczorem przyszedł czas na tańce czeczeńskie. Radości było mnóstwo
Funfel miał przez całe święta dużo małych kochanych rączek do wygłaskiwania
A wieczorami jak młodsze dzieci poszły spać nastolatkowie i dorośli grali w karty i rozmawiali
Dwóch tatusiów
Siedzieliśmy długo w nocy, a ja wolne chwile wykorzystywałam do pasteryzowania w słoiki nadmiaru kapusty z grzybami i ryby po grecku. Staraliśmy się przemyśleć jedzenie tak, aby nic się nie zmarnowało i aby to co w czasie Świąt nie zostało zjedzone pojechało do Warszawy i było fajnym wsparciem i fajnym wspomnieniem na następne dni