Zdjęcia ze świąt są mieszanką Mieszanką zdjęć naszych z lustrzanek, zdjęć i filmików z komórek naszych i z komórek od Mam. Brakuje trochę zdjęć z momentów gdy byliśmy totalnie pochłonięci organizacją (np sama kolacja wigilijna), część zdjęć jest gdzieś zrobiona w przelocie na szybko, bo jednak albo się jest na pierwszym miejscu organizatorem albo fotografem, ale generalnie myślę że to co jest odda Wam klimat tych świąt
No więc przyjechali 37 osób, w tym 26 dzieci, 8 mam i dwóch tatusiów. I oczywiście Marina, która zorganizowała całą ekipę i przywiozła do nas. Po domu rozchodził się zapach zupy grzybowej, a w tle leciały kolędy. Jarek zaordynował aby dzieci chwilę jeszcze pozostały w autobusie, a Marina z rodzicami aby przyszli na szybkie wytłumaczenie co i jak w domu. Dorośli więc weszli i od razu poczułam bardzo fajne ciepło od nich przy przywitaniu. Szybciutko oprowadziłam po domu i wytłumaczyłam co i jak, gdzie są pościele, poduszki, ręczniki, jak jest z wodą, co gdzie jest w kuchni, co gdzie jest w łazience, co jest specjalnie dla nich aby korzystali. Po czym wróciłam do odgrzewania jedzenia, a w tym czasie zaczęły wchodzić dzieci. Zaczęło być gwarno i wesoło. Wszyscy byli głodni po długiej podróży więc ja wydawałam wszystko w kuchni, a Jarek i Marina dostarczali wszystko na stoły, Marina tłumaczyła co jest co. Był barszczyk z uszkami, zupa grzybowa, śledź w oleju i w śmietanie z ziemniakami, paszteciki z kapustą i grzybami, pierogi bardzo różnorodne – z kapustą, z kapustą i grzybami, ze śliwką i ruskie, ryba po grecku, karp smażony, kluski z makiem, kutia, kapusta zasmażana z grzybami, sałatka jarzynowa, do picia kompot z suszu, a na deser różne ciasta – królowały makowce i serniki od naszych przyjaciół, ale innych wypieków też było sporo.
Jedzenia ogólnie było bardzo, bardzo dużo. Każdego dania było na 40 osób, a wiadomo że każdy nie zje kilkunastu dań w ilości takiej jak jeden obiad. Wszyscy po Wigilii byli przejedzeni, ale myślę że to uczucie było potrzebne Fotek z kolacji wigilijnej mam mało – bo raz że głupio fotografować jedzących z rozdziawionymi buźkami, a dwa że to był moment kiedy zupełnie, zupełnie nie było na to czasu. Grzanie dań, ładowanie zmywarki, podawanie talerzy i odpowiadanie na masę organizacyjnych pytań zajęło mi cały czas.
Po kolacji wigilijnej złożyliśmy jeden stół i wnieśliśmy do salonu choinkę. Dzieci przy małej pomocy rodziców zaczęły ją ubierać. Do wyboru miały różne materiały więc zabawa trwała w najlepsze
Mamy i tatuś
Miekola to Mikołaj
Nasza piękna gotowa, ubrana przez dzieci choinka
Ten chłopiec to Tamerlan. Marina powiedziała mi wcześniej że przyjedzie niepełnosprawny chłopiec. Spodziewałam się że przyjedzie młody człowiek z którym w ogóle nie ma kontaktu, który będzie mówił dziwne słowa pod nosem i będzie trzeba go pilnować na każdym kroku aby nie zrobił sobie krzywdy. A tymczasem nie. Owszem, widać że Tamerlan nie zawsze zachowuje się do końca jak przeciętny chłopiec. Ale jest bardzo mądry, potrafi świetnie kojarzyć fakty, jest z nim świetny kontakt, ma swoiste poczucie humoru i przede wszystkim jest bardzo ciepłym chłopcem. Przychodzi do każdego i pyta czy może się przytulić i czy może sobie zrobić z kimś zdjęcie. Chodzi i rzuca każdemu komplementy: ale Pani to jest ładna i miła, a Pani dzisiaj super wygląda, a Pan jest bardzo dobry. Tam gdzie pojawia się Tamerlan od razu robi się wesoło bo Tamerlan umie powiedzieć ciekawy dowcip lub zabawną historię lub powiedzieć komplement w tak ciekawy sposób że wszyscy się śmieją.
Sprzątanie. Otóż spodziewałam się niezłego bałaganu w domu przy tylu dzieciach przy tak małej ilości dorosłych. A tymczasem… od samego początku mamy zakasały rękawy i pomagały mi wszystko ogarniać. Miotła poszła w ruch już tuż po kolacji. Ale nie tylko mamy pomagały. Kilka razy miałam sytuację gdy ktoś ze starszych dzieci podszedł do mnie i się pytał gdzie jest miotła bo chciałby pozamiatać
A to wielka sypialnia na górze
I przyszedł Dziadek Mróz czyli Mikołaj Dzieci nie mogły się doczekać
Z pomocą Elfów-naszych kochanych sąsiadów mikołaj przyniósł prezenty i rozdawał je dzieciom i ich rodzicom. A Marina pomagała aby każdy prezent trafił do odpowiedniego dziecka.
I kiedy dzieci myślały że to już koniec mikołaj powiedział że ma dla nich jeszcze drugie prezenty – od włoskiego świętego mikołaja
A to wypieki i smakołyki od naszych koleżanek z Krakowa, dostarczone przez dziewczyny w Krakowie na dworzec i przywiezione do domu przez Jarka Cudeńka
A ciasteczka powyżej i poniżej to jedne z piękności dostarczone również Jarkowi na dworzec przez innego naszego kolegę, a pieczone przez jego wspaniałą żonę
Nasze pieski były wygłaskiwane przez całe święta przez całą gromadkę dzieci
Tamerlan i Jarek
Ja i cudowne mamy
Wieczorem, a właściwie w nocy, kiedy już młodsze dzieci poszły spać siedzieliśmy z mamami i starszymi nastolatkami, rozmawiając i opowiadając o sobie. Ja po polsku, one częściowo po polsku, częściowo po rosyjsku. Ja troszkę rosyjskiego też rozumiem. Wystarczyło naszych wspólnych umiejętności aby spokojnie pogadać. Bardzo ciepła atmosfera, od początku bardzo polubiłam te kobiety Wszyscy poszli spać po pierwszej. Wszyscy, za wyjątkiem mnie, bo obiecałam panu z Wyborczej że w nocy wybiorę mu kilka zdjęć, obrobię i wyślę. W rezultacie poszłam spać koło 3ciej, a wstałam po 7mej. Ale i tak była to bardziej wyspana noc niż kilka poprzednich.
Powrót do dłuższej wersji relacji ze Świąt